
ŚLUB OCZAMI WASZYCH GOŚCI
Ślub przyjaciół i to nie ja jestem fotografem ślubnym!
Gdy moi przyjaciele biorą ślub, zazwyczaj to ja jestem ich fotografem. Wiadomo – lepiej wybrać znajomą osobę, skoro kogoś takiego ma się w swoim najbliższym gronie.W takich sytuacjach Para Młodajest zadowolona, bo wie, że zdjęcia robi im, a ja jestem zadowolony, bo to dla mnie też szczególne i wzruszające momenty, gdy z fotografowaną Para związany jestem prywatnie.
Aż tu nagle pojawia się taki ślub przyjaciół, na którym jestem… TYLKO (i aż) GOŚCIEM! A mowa tu o ślubie Kasi i Adama. Wiedziałem, że znajoma mi z branży ekipa obstawia zarówno foto jak i video, dlatego o to byłem spokojny – robota w tym zakresie będzie dobrze zrobiona! Pomimo że to nie ja byłem oficjalnym fotografem ślubnym tego dnia, nie mogłem, no po prostu nie mogłem wyjść z domu nie zabierając ze sobą body i szkła. Oczywiście założenie było jedno – nie przeszkadzam tym, którzy są w pracy! Nie wciskam się, nie wpycham w kadry, nie biegnę na łeb na szyję, by mieć wszystkie najważniejsze i najcenniejsze kadry. Krótko mówiąc – jestem gościem weselnym i tym razem to z tej perspektywy robię cały fotoreportaż.

REPORTAŻ ŚLUBNY
Ten ślub był niesamowitym, fotograficznym doświadczeniem miałem przy sobie jedno szkło, siedziałem w jednym miejscu, z którego trudno gdziekolwiek było się przemieścić, a w zasadzie było to wręcz niemożliwe. Jak już usiadłem w kościelnej ławie, tak w niej zostałem. Uznałem, że jest to dobre ćwiczenie dla oka. Ta kościelna ława to był mój jedyny punkt widzenia. Obserwowałem, co się działo i łapałem kadry z ukrycia. Miałem przy sobie rodzinę i to jej należała się moja uwaga. Było wiele sytuacji, w których aż korciło mnie, aby opuścić ławę i przemieścić się, poszukać innej, ciekawszej perspektywy. No cóż, to już chyba takie „zboczenie zawodowe”.





FOTOGRAF ŚLUBNY I JEGO PATRZENIE NA ŚWIAT
Jednak postanowienie było konkretne na tym weselu najważniejsza dla mnie jest zabawa z żoną i dziećmi, a tylko w międzyczasie będę robił jakieś spontaniczne zdjęcia. I postanowienia dotrzymałem. Bawiąc się wyśmienicie, złapałem kilka kadrów i nie jest to tak pełny materiał, jaki fotograf ślubny musi zrobić i jaki zazwyczaj robię. Ale ta sytuacja dała mi wiele do myślenia i otworzyła mi też oczy – teraz wiem, co widzą goście, a co zazwyczaj omija ich uwadze. Zrozumiałam, co fajnie jest pokazać na fotografiach, żeby to właśnie gości zaciekawić. Jako gość byłem gdzie indziej i widziałem coś innego. Tę wiedzę wykorzystam w przyszłości w swojej pracy. To więcej niż pewne!




Owszem, bywałem na ślubach jako drugi fotograf. To też ciekawe doświadczenie, tylko w tej sytuacji mogę poruszać się wszędzie i dokumentować wydarzenia z każdej perspektywy. Nikt nie zwróci mi uwagi, bo jestem też „tym głównym fotografem”.Odsunięcie się na kolejny plan i fotografowanie z innego punktu, z kolejnej linii obserwatora, to coś zupełnie innego.
Dzielę się moimi obserwacjami, ponieważ być może będą to dobre rady dla Pary Młodej, aby zwrócili uwagę na to, jak ten wyjątkowy i piękny dzień widzą ich bliscy, rodzina i przyjaciele.
Uważam, że ważne jest to, abyście byli chwilę przed mszą. Zapewne przed kościołem pojawią się osoby, których później nie będzie na przyjęciu. Dajcie im czas nacieszyć się Wami, niech mają ten moment, aby Was zobaczyć, uściskać czy też w jakikolwiek inny sposób wyrazić radość spowodowaną Waszym ślubem.
Jeśli chodzi o podejście pod ołtarz, to pamiętajcie IDŹCIE POWOLI! Spoglądnijcie na swoich bliskich, obdarujcie ich uśmiechem, poślijcie ciepłe spojrzenie, bo czasami w kościołach siedzicie tak blisko ołtarza i jednocześnie tak daleko od ławek, że w ogóle Was nie widać. Wiecie, co goście widzą przez całą mszę? Niestety, tylko plecy świadków…





Moment przywitania przez rodziców to kolejny etap, dotyczący moich obserwacji.Lokale często na siłę „wciskają” rodziców w drzwi, bo przywitanie musi być w progu. Dawniej, gdy częściej wesele odbywało się w domu Panny Młodej, rodzice wychodzili przed drzwi, tam częstowali Nowożeńców chlebem i solą, symbolizującymi dostatek i trwałość związku. Teraz wesela organizowane w są w lokalach, więc powitanie analogicznie ma miejsce przed wejściem do ich środka. Niech ten moment nie odbywa się centralnie w drzwiach. Wyjdźcie przed lokal, jeśli są to przed schody i dajcie zobaczyć bliskim ten moment powitania, bo znów jedyne, co będą mogli podziwiać, to Wasze plecy.
Podczas odśpiewania tradycyjnego „Sto lat” skierujcie wzrok na Waszych rodziców i bliskich. Jeśli stoicie w kole, odwróćcie się czasem i podarujcie osobom stojącym z tyłu krótki uśmiech. Swoją radością podzielcie się ze wszystkimi dookoła!





Do obsługi tego dnia wybierajcie ludzi zaangażowanych, czujących „ten moment”, ludzi z którymi czujecie „to coś”. To, jak będziecie współpracować, odzwierciedli się na zdjęciach, filmie. Wy będziecie mogli zobaczyć ten dzień ze strony fotografa i gości, a goście z Waszej perspektywy. I wierzcie mi, każda z nich będzie inna i niesamowicie zaskakująca.
Kasia i Adam mieli wokół siebie zaufanych ludzi z branży ślubnej, bo Adam na co dzień gra w zespole „Variax”. Wie doskonale jak taka impreza weselna się odbywa i jak to wszystko wygląda. Kasia uczy tańca i między innymi pracuje z parami, tworząc wspólnie z nimi choreografie ich „pierwszego tańca”. Bycie w centrum uwagi nie jest więc obce ani Adamowi, ani Kasi. Na ich przyjęciu było pięknie! To był czas dla wszystkich. Para Młoda obdarzała gości swoją radością, szczęściem i zarażała uśmiechem. I każdy chciał dać im też coś od siebie. Nie chodzi tylko o prezenty, ale o zaangażowanie w swojej dziedzinie i roli – na wysokości zadania stawali muzycy, fotografowie, filmowcy… wszyscy!
Ja chciałem dać Kasi i Adamowi z czystego serducha trochę inną pamiątkę, a dzięki temu i ja dostałem dobrą lekcję patrzenia na ślubne momenty w inny, niecodzienny dla mnie sposób.
Zapraszam do obejrzenia cząstki tego dnia okiem gościa weselnego.





















